Wyposażenie psa.

Agnieszka Boczula, Paulina Łukaszewska
Klub „AKI”
Agnieszka Boczula to autorka książki „Pies dobrze wychowany”.

Smycze

Każdy ma swoją ulubioną smycz: jeden woli smycz ze skóry, inny z taśmy, jeszcze inny ze sznurka… Materiał nie jest istotny i można sobie pozwolić na pewną dowolność w tej dziedzinie. Ważna za to jest długość smyczy.

Standardowe smycze dostępne w naszych sklepach mają 1 – 1,5 metra; jest to długość wystarczająca na to, aby prowadzić psa przy nodze, ćwicząc z nim „równaj”; dla większości z nas powinno to być zbyt mało. Smycze te są po prostu za krótkie!

Dobra smycz powinna mieć minimum 1,7 – 2 metry. Z kolei smycz dużo dłuższa niż dwumetrowa nie jest zbyt wygodna.

Ważna uwaga: smycz nie powinna być zaopatrzona w dodatkowe kółka, karabińczyki i inne tego typu utrudniacze życia. Niestety, większość dostępnych w naszym handlu smyczy tym się właśnie charakteryzuje.

Kółka i karabińczyki bezustannie się o coś zahaczają, walą człowieka po palcach i powodują, że smycz się plącze. Trudno zrozumieć, czemu mają właściwie służyć te wynalazki. Prawidłowe szkolenie polega na bezustannym operowaniu smyczą, którą powinno się błyskawicznie skracać i wydłużać w ręce. Smycz w każdej chwili można rzucić na ziemię, pozwalając, by ciągnęła się za psem. Podzwaniający na jej końcu lub w środku karabińczyk będzie się o wszystko zaczepiał, delikatniejsze zaś psy może wystraszyć brzęk metalu o asfalt lub przypadkowe uderzenie w łapę.

Należy zdecydowanie odradzić sprzęt tego typu, podobnie jak smycze z łańcuszka, zaopatrzone w skórzaną pętlę na końcu. W ogóle nie wiadomo, co można z czymś takim zrobić, bo do szkolenia na pewno się nie nadaje. Każdy, kto miał taką smycz w ręce, zaczyna jej nienawidzić. Jest ciężka i nie da się nią manipulować.

Przez pewien czas szalenie modne były pejcze ze skóry. Na szczęście moda ta już mija. Pejcz kompletnie do niczego się nie nadaje; pies chodzi przy nodze na LUŹNEJ smyczy, nie na kiju. Nawet jeśli ktoś chce mieć niezwykle krótką smyczkę, to musi być ona miękka.

Kolejnym typem smyczy jest smycz automatyczna (typu „flexi”). Nie nadaje się ona dla psa, który niedobrze zachowuje się na uwięzi: szarpie się i ciągnie. Nigdy za jej pomocą nie wytłumaczymy mu, że jest to zachowanie naganne. Możemy za to mieć wyrwaną ze stawu rękę.

Zdarzają się natomiast sytuacje, w których nie możemy spuścić naszego zwierzęcia, na przykład suki z cieczką. Wówczas smyczka automatyczna jest bardzo przydatna. Jest to, jak widać, jedynie sprzęt pomocniczy o ograniczonych możliwościach użycia.

Jeszcze jedna uwaga: flexi nigdy nie zastąpi psu możliwości wybiegania się. Pies nie ma na niej więcej ruchu, to złudzenie: on jest jedynie dalej od nas.

Obroże

Podobnie jak było to w przypadku smyczy, nie ma zbyt dużego znaczenia fakt, czy obroża jest zrobiona ze skóry czy taśmy. Jedynym kryterium mogłaby być jej szerokość; nie należy używać obroży zbyt szerokich.

Tak zwana „zwykła” obroża nadaje się dla psów młodych i wystarcza do końca życia psom wrażliwym i delikatnym.

Kolejnym typem obroży jest łańcuszkowa obroża dławiąca. Chodzi o obrożę zrobioną z pojedynczego kawałka łańcuszka, który przewleka się przez kółko na jego końcu i tworzy z niego pętlę.

Jest to obroża, którą można wykorzystać dla pokazania psu, że pewnych rzeczy nie należy robić. Wykorzystuje się ją w szkoleniu. Jej zaletą jest to, że bez przeszkód możemy za nią łapać, co w przypadku używanej niekiedy obroży kolczastej jest problemem.

Łańcuszek musi być odpowiednio założony, tak, aby główny nacisk szedł na kark, a nie na podgardle zwierzęcia i by po szarpnięciu pętla rozluźniała się.

Przy wyborze obroży tego typu należy zwrócić uwagę, aby łańcuch był wykonany z ładnie wymodelowanych oczek; istnieją bowiem działające na tej samej zasadzie -albo raczej usiłujące działać – łańcuchy z wielkimi, podłużnymi ogniwami. Niezbyt nadają się one do użytku, zaciskają się bardzo słabo.

Bywa też problem z łańcuszkami dla mniejszych psów, bo – choć bardzo ładne, ozdobne – zdarza się, że pękają.

Istnieją też obroże z jednego, dwóch lub trzech rzędów łańcuszka, które zaciskają się tylko do określonego miejsca, np. do jednej trzeciej obwodu. Jako sprzęt szkoleniowy nie mają one wartości, być może właściciele lubią je wykorzystywać jako element ozdobny. Jedyna korzyść, jaką można odnieść używając takiej obroży, to jej działanie na psy, które łatwo się płoszą i wyrywają głowę ze zwykłej obroży. Wtedy dobrze dopasowana obroża o regulowanym zacisku może takiemu psu przeszkodzić. Stosujemy ją u psów, które nie tolerują zwykłej obroży zaciskowej i wpadają w panikę przy jej użyciu.

Bardzo złym pomysłem jest umieszczenie przy dławiku takiej obroży karabińczyka lub gwoździka, które tylko przeszkadzają.

Zaciskowe obroże ze skóry kompletnie nie nadają się do użytku, gdyż z zasady nie rozluźniają się na szyi psa.

Nieco lepiej sprawdzają się takież obróżki z nylonu, ale z pewnością działają gorzej, niż łańcuszek.

Wszystkie tego typu wynalazki (wliczając w to szerokie skórzane obroże z regulacją zacisku, obroże ze skóry z wbudowanymi kolcami itp) są niezbyt skuteczne i nie widać powodu, dla którego trzeba by ich używać.

Kolczatka jest w naszym kraju dość powszechnie używana, jednak niemal nikt nie wie, że istnieją pewne zasady jej użycia.

Nie ma co ukrywać: służy ona do zadania psu krótkiego i nieprzyjemnego bólu, a nie jest jedynie przedziwnym elementem ozdobnym. Jakich byśmy eufemizmów nie używali i jakbyśmy się nie wykręcali, prawda jest właśnie taka.

Prawidłowo zakłada się kolczatkę ciasno i wysoko na szyi psa, blisko uszu. Należy ją zapinać na psie, a nie przekładać mu przez głowę. Zupełnie skandaliczne jest odwracanie jej kolcami na zewnątrz, tak, że mogą się pokaleczyć inne psy lub ludzie. Skoro już zdecydowaliśmy się na kolce, to bądźmy konsekwentni. Jeśli nie możemy znieść myśli, że będą one kłuły naszego psa w szyję, to kupmy mu łańcuszek.

Niestety, w Polsce bardzo trudno kupić dobrą obrożę kolczastą. Można polecić kolczatki produkcji niemieckiej: są one dobrze wyprofilowane, kolce są zaokrąglone i ustawione pod odpowiednim kątem; dobra kolczatka musi mieć zrobiony z ładnie ukształtowanych oczek dławik i z całą pewnością nie powinna być zaopatrzona w karabińczyk. Karabińczyk taki utrudnia prawidłowe użycie kolczatki, zahacza o oczka łańcucha i unieruchamia część dławikową; za to łatwo się rozpina w nieprzewidzianych okolicznościach.

Należy podkreślić, że dobra kolczatka w żadnym wypadku nie rani szyi psa.

Kagańce

Kaganiec naszego psa ma być obszerny: pies musi mieć w nim możliwość szerokiego otwarcia pyska.

Kaganiec może być druciany, plastikowy (polecany ze względu na niewielki ciężar) lub z pełnej skóry. Używane czasem kagańce z rzemyków są tylko atrapami i nie spełniają swojego podstawowego zadania, czyli nie uniemożliwiają psu ugryzienia.

Niestety, także i tej dziedzinie jest u nas raczej trudno. mamy w sklepach masę kagańców, ale w większości niedobrych: zbyt wąskich i w dodatku łatwych do zdjęcia przez psa. Idea kagańca nie polega na nasadzeniu psu na pysk ciasnej skarpetki, o czym zadziwiająco często przekonują nas sprzedawcy w sklepach z artykułami dla zwierząt.

Linka

Nieodzowny element wyposażenia każdego psa.

Powinna być dopasowana do ciężaru psa; przeciętnie ma ona 5 – 8 mm średnicy przekroju. Ma od 10 do 15 metrów długości.

Istnieją też linki z taśmy, płaskie. Trudniej jest je nadepnąć, a niekiedy w przypadku uszkodzenia prują się jak pończocha!

W sprzedaży widuje się też linki z rzemienia; są one bardzo piękne, choć dużo droższe, niż sznurkowe. Po namoknięciu robią się szalenie śliskie. Można stwierdzić, że jest to elegancki sprzęt dla naszego wyszkolonego psa, na specjalne okazje – np. na zawody psów tropiących.

Obojętnie na którą linkę się zdecydujemy, musimy zwrócić uwagę, aby na jej końcu nie było pętli, karabińczyków i innych ozdóbek. Linka służy do tego, żeby wlokła się luźno za psem, a te dodatkowe elementy łatwo zahaczają o podłoże.

Kantar (halti, halter, Gentle Leader – to różne nazwy tego samego urządzenia)

Jest to sprzęt bardzo podobny do kantara końskiego. Zakłada się go na głowę psa w przypadkach, gdy właściciel żadnym sposobem nie daje sobie rady z jego ciągnięciem na smyczy. U psów ciągnących jak oszalałe bywa bardzo skuteczny; większość zwierząt jednak bardzo go nie lubi, o czym daje znać oznakami częstokroć nie zauważanymi przez właścicieli – choćby ciągłym ocieraniem głowy o stojące obok osoby, współpobratymców, ściany.

Jest to jednak jakieś wyjście z sytuacji, gdy ktoś fizycznie nie daje sobie rady z siłą psa (np. jest starszym człowiekiem obarczonym dużym, energicznym psem). Ma silne działanie: mechanicznie wykręca głowę psa.

Dla wielu osób kantar to rozwiązanie problemu ciągnącego na smyczy psa. Przypominamy że sprzęt ten nie oducza zwierzęcia ciągnięcia. Dla tych, którzy się na te słowa obruszą, proponujemy mały sprawdzian: przejście na obrożę, zwykłą skórzaną lub łańcuszkową. Po paru dniach pies który na halterze (kantarze) chodził w miarę grzecznie, będzie znów ciągnął jak szatan.

  • Po co w ogóle zdejmować kantar? – powie ktoś.

No cóż, zdecydowanie nie jesteśmy zwolennikami znęcania się nad zwierzętami, toteż pomysł prowadzenia psa przez całe jego życie na tak silnie działającym narzędziu budzi nasz najwyższy sprzeciw.

Prawidłowa praca z psem jest na halterze niemożliwa. Wbrew teorii mówiącej iż podczas używania tego narzędzia można uczyć psa ładnego chodzenia przy nodze, karmiąc go smakołykami za nieciągnięcie, podstawowe znaczenie ma tu silny nieprzyjemny bodziec mechaniczny; przykrość, której smakołyki (bodźce przyjemne) nie równoważą. Przykrość, której doznaje pies, pozostaje niejako poza kontrolą przewodnika; trudno psa odstresować po doznanej nieprzyjemności kiedy do końca nie wiadomo, kiedy i w jakim stopniu pies jej doznał.

W podobny sposób działa też rodzaj szelek, przez rodzimych producentów zwany relaksami. Są to szorki, w których części przechodzące pod pachami psa są zrobione z cienkich, zaciskających się przy szarpnięciu sznurków. Sprzęt ten jest łatwo przez psy akceptowany i rzeczywiście ogranicza ich tendencje do wleczenia właściciela.

Relaksy można polecić dla psów, które ciągną na smyczy, ale nie są agresywne. Podobnie jak kantar, nie jest to sprzęt na którym można z psem pracować.

Łańcuch – rzutka

Jest to po prostu kawałek łańcucha o dużych ogniwach, mocno brzęczącego, który służyć ma w określonych sytuacjach do wypłaszania psa dźwiękiem.

Polecane niekiedy dyski treningowe (ang. training disc) są, owszem, skuteczne w przypadku małych i delikatnych psów.

Niektórzy właściciele używają jako brzękadła pęku kluczy. Wybór narzędzia zależy od temperamentu i pewności siebie psa.

Piłki na sznurku

Bardzo ważny element treningowy! Piłki dostępne w handlu mają nieco za cienkie, a przez to nieprzyjemne dla naszych rąk, sznurki. Niekiedy łatwo się kruszą, „piłowane” stopniowo takim sznurkiem.

Łatwo zrobić taką zabawkę samemu, jeśli się dysponuje wiertarką i grubym sznurem.

Obroże elektryczne

Jest to sprzęt znajdujący się „na cenzurowanym”, warto jednak poświęcić mu kilka słów. Wydaje się, że potępienie go ma źródło po pierwsze w niezrozumieniu zasad jego działania, a po drugie – w kompletnie nieumiejętnym używaniu go przez niektórych ludzi.

Obroża elektryczna jest to obróżka z wbudowanym akumulatorem czy baterią z bolcami, między którymi przebiega impuls elektryczny. Przewodnik wywołuje impuls drogą radiową.

Istnieje mnóstwo rodzajów tego sprzętu: różnią się one od siebie zasięgiem działania oraz funkcjami. Im lepszy sprzęt, tym więcej funkcji (rodzajów bodźców). Chodzi głównie o zróżnicowanie siły impulsu, którą można dostosować do psa i sytuacji.

W rękach fachowca obroża stwarza ogromne możliwości kontrolowania psa niezależnie od odległości, w której się on znajduje.

Cały problem, cała zła sława tego gadżetu wynika stąd, że część osób sądzi, iż wystarczy założyć coś takiego na psa i nacisnąć guzik, a on „będzie już grzeczny”. Ponieważ takie użycie obroży jest bzdurą i nie przynosi efektów, rozczarowani użytkownicy bez sensu zwiększają siłę impulsu i próbują na takich silnych bodźcach pracować ze zwierzęciem, które nawet nie do końca rozumie wydaną mu komendę. W dodatku nie zostało NAUCZONE działania obroży. Przy każdym, ale to każdym nowym ćwiczeniu musi się bowiem psu od nowa wytłumaczyć reguły gry: kiedy dostaje się impuls, a kiedy go nie ma.

Obroża ta pozwala na precyzyjne pokazanie psu, które konkretnie działanie pochwalamy, a które jest nie do przyjęcia, w momencie, gdy jest on od nas oddalony o kilkadziesiąt lub kilkaset metrów.

Sprzęt ten jest dobrze przyjmowany przez psy o dużej wrażliwości na dźwięki, takie, które np. na dźwięk łańcucha zamierają i „znikają”.

Wbrew pozorom jest to też działanie mniej dominujące, niż rzut łańcuchem czy szarpnięcie.

Ciekawe, że przy całej histerii na temat obroży elektrycznej ludzie nie reagują tak samo na obroże rozpylające przykre dla psa zapachy (np. strzykające mu w nos sokiem cytrynowym).

Zasada działania tych obroży jest taka sama, jednak brak w nich możliwości regulowania nieprzyjemnego bodźca… oraz są one znacznie bardziej dla psa deprymujące.

To tylko nam, ludziom, ów sok cytrynowy wydaje się niegroźny, mniej przykry, a nawet… zabawny.

Podsumowując: interesujący sprzęt o dużych możliwościach, ale do wykorzystania przez dobrze znające się na nim osoby. Nie dla laików.

Nagrody

Jako nagrody możemy wykorzystać wszystko, co bardzo, ale to bardzo lubi nasz pies. Mogą to być gotowe psie ciasteczka, ale i np. pokrojony żółty ser. Kawałki mają być na tyle duże, żeby pies je poczuł, a na tyle małe, aby łatwo je było zjeść.

Na każdy spacer zabieramy ich tyle, aby wystarczyło ich z nawiązką! Nie może ich zabraknąć.

Nie nosimy ich w foliowym woreczku, z którego trudno je wyjąć, a w dodatku jego szelest rozprasza psa. Trudno – musimy poświęcić prawą kieszeń naszej „spacerowej” kurtki.

Jeśli już musimy w czymś te smakołyki trzymać, niech to będzie papierowa, dość sztywna torba.

Klatki transportowe

Psy lubią przebywanie w stosunkowo ciasnym miejscu (pozostałość po życiu w norach).

Generalnie klatka nie deprymuje psa, o ile się go do przebywania w niej przyzwyczai.

Istnieje kilka rodzajów klatek transportowych.

Składane klatki metalowe – wygodne z racji tego, że można je w razie czego złożyć i gdzieś wcisnąć, natomiast stosunkowo łatwo pies może je uszkodzić.

Są też transportowe klatki plastikowe; jeśli na dodatek są przeznaczone do transportu lotniczego, to są bardzo wytrzymałe i wygodne.

Istnieją też klateczki wiklinowe, na pewno najładniejsze ze wszystkich tu wymienionych. Póki mamy do czynienia ze spokojnym, niezbyt przedsiębiorczym psem, wszystko jest w porządku. Odradzać natomiast trzeba przeznaczenie ich dla wesołego szczeniak. Jest duże prawdopodobieństwo, że przerobi on tę klatkę na wióry.

Dla małych piesków pokojowych wytwarza się też klatki typu „torba”, z tkaniny o usztywnionym dnie – ten typ klatki nadaje się np. dla kogoś, kto dużo podróżuje samolotem i chce mieć cały czas psa na kolanach.

Transportówka taka nie może jednak służyć do izolowania psa w domu.

Do góry